You are currently viewing Karpacz, Karkonosze i okolice

Karpacz, Karkonosze i okolice

  • Post author:
  • Post category:Polska

Gdy w 2018 byliśmy w Bieszczadach zachwyciły na górskie widoki, gęste lasy i kręte drogi. Postanowiliśmy wtedy, że następnym razem również wybierzemy się chociaż na kilka dni w górskie rejony. I tak padło na Karkonosze, które miałem okazję ostatni raz odwiedzić ponad 30 lat temu, będąc na koloniach letnich w Miłkowie koło Karpacza. Oprócz pałacu w Miłkowie, w którym wtedy mieszkaliśmy niewiele pamiętałem z tamtego pobytu. Zatem Karpacz … czego można się spodziewać?

Karpacz potok

Noclegi

Kręcąc się po uliczkach Karpacza można zauważyć, że to nie miasteczko, a jeden wielki pensjonat. Hotele i pensjonaty płot w płot. Do tego pokoje do wynajęcia w większych domach. Do koloru, do wyboru. Ceny również bardzo zróżnicowane. Za trzy noce w małym pokoju dla dwóch osób z łazienką i balkonem zapłaciliśmy 240 zł. Na dole pensjonatu była kuchnia, gdzie można było sobie przygotować jedzenie. Da się wytrzymać, jeśli planujecie wpadać tam tylko, żeby wziąć prysznic i się przespać. Właścicielka była bardzo miła i jeszcze wskazała lokalne atrakcje.

Wskazówki

Nie ma problemu, żeby zaopatrzyć się we wszystko co trzeba, jest ukochana Biedronka i masa sklepów, butików, bud z suwenirami. Jedna z rzeczy, która nas zaskoczyła, to był to brak możliwości płatności kartą, nie tylko w niektórych sklepikach, ale nawet w knajpach. Druga niefajna rzecz, na którą trzeba się przygotować to mała liczba miejsc parkingowych (co zrozumiałe w tak małym miasteczku) i dość wysokie ceny ( 5 zł/ każda godz.) Przygotujcie więc dużo drobniaków, albo odpalcie appkę Mobilet, bo lokalne parkometry były przez nią obsługiwane. Miejscowość nie jest wielka i jeśli nawet zatrzymaliście się na obrzeżach Karpacza to dojście wszędzie na piechotę nie powinno stwarzać problemu.

Gastronomia, atrakcje, mydło i powidło …

Do Karpacza zajechaliśmy na początku września 2020 roku, w okresie zluzowania obostrzeń związanych z epidemią COVID-19. Część lokali przystosowano do obowiązującego reżimu sanitarnego m.in. ograniczając liczbę klientów, którzy mogą jednocześnie przebywać w lokalu, czy też zwiększając dystans między stolikami. Pierwszego dnia zeszliśmy cały Karpacz poszukując miejsca, gdzie zjemy jakieś lokalne specjały. Prawda jest taka, że nie udało nam się takiego miejsca znaleźć. Pizzernie, pierogarnie, hamburgerownie i zwykłe kotleciarnie. Poza tym, niezbyt dobrze orientowaliśmy się co może być lokalanym specjałem. No, ale szału nie ma, ceny jak w dużym mieście (!) za obiad w zwykłej restauracji zapłaciliśmy jak na Starym Mieście w Gdańsku. Pomijając fakt, że podano nam zimne jedzenie, zdecydowanie można się tutaj smacznie posilić. Do tych bardziej „wyszukanych” knajp ustawiały się dość długie kolejki, ale czy warto? Nie sądzę.

Deptak w Karpaczu

A co ze śniadaniami? Jeśli chcielibyście zjeść sobie rano śniadanie w jakiejś restauracji w Karpaczu, to życzę powodzenia. Jeśli nie zakupiliście noclegu ze śniadaniem to pozostaje wam tylko przygotować je samemu (my skorzystaliśmy z takiej opcji) lub pojechać do Szklarskiej Poręby. Ale o tym za chwilę.

Szklarska Poręba

Szklarska Poręba … Poczuliśmy się jak w sezonie nad Bałtykiem. Stragany z „pamiątkami”, mydło i powidło, brak miejsc parkingowych, dużo pozamykanych barów i restauracji, festiwal kiczu i ten Trollandia(!) przy głównej ulicy. Nie wyglądało to zachęcająco w sąsiedztwie pięknych skał, pośród których rozlokowana jest Szklarska Poręba. Ale czego można spodziewać się w takich miejscach? No właśnie, dla każdego coś … odpowiedniego?

Co do szklarskiej gastronomi, to udało nam się zjeść całkiem smaczny posiłek w Bistorante 654 m.n.p.m., a na deser ciepłe pączki z Pączkarni „Różanej”, która jest przy głównej ulicy. Przepyszne, koniecznie spróbujcie – osłodzą wam troszkę niezbyt ciekawe doznania związane z tą miejscowością.

Będąc w Szklarskiej Porębie rozglądaliśmy się za restauracjami, które są otwarte wcześnie rano i serwują śniadania. Chcieliśmy skorzystać z takiego rozwiązania i zatrzymać się na posiłek w drodze do Pragi. Jedyne miejsce, które znaleźliśmy, a które oferowało wczesne śniadania nie od 10.00 ale już od 7.00 rano w formie bufetu to Hotel Kryształ Conference & Spa. Zajechaliśmy tam w drodze do Czech. Smacznie, umiarkowana cena, otwarte od rana – to na plus, a na minus to obsługa sali, która chyba wstała wtedy lewą nogą.

Karpacz

No ale wróćmy do Karpacza. Co za atrakcje czekają nas tutaj? Spacerując ulicami Karpacza nie sposób od czasu do czasu zachwycać się widokami wyłaniającymi się w prześwitach budynków. Górskie szczyty, często schowane w delikatnej mgiełce, zbocza, na których przesuwają się cenie chmur. Dla takich wrażeń warto tu zajechać. 

Co do lokalnych atrakcji to każdy z automatu ciągnie do drewnianej świątyni w stylu skandynawskim – świątyni Wang, której wizerunek znajdziemy na większości pamiątek. Na terenie Karpacza znajdziecie także kilka atrakcyjnych skupisk skałek m.in. Krucze Skały, do których możecie wybrać się na spacerek. W centrum miasta jest deptak, wzdłuż którego znajduje się masa restauracji, knajp i sklepów z pamiątkami. Stoi tam też park miniatur, ale płacenie 17 zł za bilet normalny nie zachęca, aby cała rodzina zachwycała się taką atrakcją.

Wodospad Kamieńczyka

Do Szklarskiej Poręby wpadliśmy niejako przy okazji, naszym głównym celem był Wodospad Kamieńczyka. Pierwszy problem to znalezienie miejsca parkingowego przy szlaku do wodospadu. Zajęło nam to dłuższą chwilę. Główny parking był w całości zastawiony, drugi też, więc skończyło się na parkowania wzdłuż leśnej drogi. Trzeba przyznać, że odległości wybitnie spacerowe, pół godziny spacerku i jest się przy wodospadzie. Jednak trasa jest w fatalnym stanie, częściowo wyłożona deskami, ale głównie luźnymi kamieniami. Zatem uważajcie na swoje kostki, żeby ich nie poskręcać i buty, żeby ich nie zniszczyć.

Warto jednak trochę się pomęczyć, a potem odstać swoje w kolejce, bo sam wodospad jest przepięknie położony. Końcowa droga do tej atrakcji prowadzi po metalowych platformach zamocowanych nad strumieniem, pośród stromych skał. Nie zawiedziecie się.

W bezpośrednim sąsiedztwie wodospadu znajduje się Schronisko Kamieńczyk i piękny widok na okolicę.

Zamek Księcia Henryka

Przy trasie z Karpacza do Szklarskiej Poręby pomiędzy miejscowościami Marczyce i Sosnówka, zaraz przy głównej drodze znajduje się Zamek księcia Henryka. 

Wbrew pozorom nie są to ruiny średniowiecznego zamku, lecz pozostałości po neogotyckim zamku z XVIII w, które są w trakcie odrestaurowywania. Zamek znajduje się na wzgórzu Grodna (506 m n.p.m.), a z wieży zamkowej, na którą można wejść za niewielką opłatą (5 zł) roztacza się piękny widok na pasmo Karkonoszy. 

Do zamku prowadzi kilka tras spacerowych, jedna jest dość stroma, ale najszybsza. Samochód można zostawić na niewielkim dzikim parkingu zaraz po zjechaniu z głównej drogi (polana przy Złoty Widok Grill bar).

Miłków

W bezpośrednim sąsiedztwie Karpacza znajduje się mała miejscowość Miłków.

Planując podróż od razu wpisałem to do naszego planu zwiedzania. Chciałem zobaczyć jak obecnie wygląda pałac, w którym spędzałem w latach 80-tych kolonie w siodle. Do dzisiaj mam rysunki, które wykonałem w tamtym czasie snując się po terenie pałacowym. Jak widać na zdjęciach pewne rzeczy się nie zmieniły. Tylko trabanta nie było przed wejściem.

Nie było już niestety stadniny koni, budynki gospodarcze zostały przerobione na pokoje hotelowe. W samym pałacu stworzono czterogwiazdkowy hotel z restauracją. Odpoczęliśmy tam racząc się posiłkiem (dość smacznym) wypytując jednocześnie obsługę o losy tego miejsca przez minione 30 lat. Nowi właściciele zrezygnowali z żywego inwentarza, pałac jest odnowiony, a w restauracji serwowane jest piwo własnej marki tj. „Spiż”. 

W Miłkowie wciąż stoją, tak jak w moim dzieciństwie, ruiny kościoła ewangelickiego z XVIII wieku, a tuż przy nich można zajrzeć na stary cmentarz. Kościół stoi opuszczony od 1945 roku i jest zapewne znany miłośnikom urbex.

Śnieżka ( 1603 m n.p.m.)

Naszym głównym celem przyjazdu były góry. Rok wcześniej zawędrowaliśmy w Bieszczady i podreptaliśmy na tamtejszy najwyższy szczyt czyli Tarnicę (1346 m n.p.m.). Tak nam się spodobało, że postanowiliśmy to powtórzyć w innych górach. Zatem  padło na Karkonosze i ich najbardziej znany szczyt z kosmicznym spodkiem czyli Śnieżkę ( 1603 m n.p.m.)

Trzeba pamiętać, że pogoda w górach potrafi zmienić się drastycznie z godziny na godzinę. Do wyjścia w góry należy się odpowiednio przygotować. Sprawdzić szlaki, wybrać trasę, wziąć prowiant, wodę, założyć wygodne buty i spakować pałatkę.

Buty to chyba jedna z najważniejszych rzeczy, podejście miejscami jest dość kamieniste, trzeba to wziąć pod uwagę.
A jak głazy, po których się wchodzi są mokre i śliskie to, dobre trekkingi są na wagę złota. Jednak wysiłek jest tego warty.

My wybraliśmy szlak czerwony od parkingu przy hotelu Orlinek do samego szczytu. Prowadzi on przez las i jest bardzo malowniczy. Trasa to ok. 7 km, 3 godziny marszu na wejście i ok. 2,5 godziny przy zejściu. Jednak warto, widoki są przepiękne. Na wejściu jest oczywiście budka, gdzie trzeba zapłacić za wejście do parku narodowego. Kolejek nie ma, można też zrobić to wcześniej przez internet. Jednak zważywszy na to, jak bardzo zmienna jest pogoda, lepiej zrobić to na miejscu, aby bilet nie stracił ważności.

Przy wejściu na szlak czerwony znajdują się płatne miejsca parkingowe wzdłuż ulicy i duże parkingi na prywatnych posesjach. Myślę, że z parkowaniem nie ma problemu. My byliśmy dość wcześnie, po godzinie 8.00 i zostawiliśmy samochód na hotelowym parkingu za 20 zł za cały dzień.

Po drodze była możliwość skorzystania z małej gastronomi i toalety na dwóch przystankach. Pierwszy przy zamkniętym Schronisku pod Łomniczką, a następnie już prawie przed szczytem w Domu Śląskim.

Zamknięte Schronisko pod Łomniczką – mające czasy swojej świetności dawno za sobą znajduje się na skrzyżowaniu szlaków czerwonego i żółtego. Obok stała budka z jedzeniem i przenośna toaleta. Plusem były leżaki, na których można odpocząć i podziwiać zbocza gór. Ten przystanek miał duże wzięcie, sami skorzystaliśmy z okazji i przy gorących frytkach oraz zimnym piwie łapaliśmy oddech po zejściu ze Śnieżki.

Na szycie Śnieżki znajduje się Wysokogórskie Obserwatorium Meteorologiczne. Budowla dość charakterystyczna, bo kto nie kojarzy trzech spodków na samym szczycie? W dolnym spodku znajdowała się kiedyś restauracja, jednak w 2009 doszło do katastrofy budowlanej i górny spodek się zawalił. Przywrócono stan pierwotny, jednak w 2015 obserwatorium zamknięto dla turystów i nic się w tym temacie nie dzieje, co przy tej masie turystów jest zadziwiające. Ale to Polska, więc trwają spory, a czas leci. Karkonoska wizytówka jest nieco wyblakła, czas się zatrzymał i nie jest to zachęcające. Duży minus za to. Dobrze, że mieliśmy prowiant, a z toalety można skorzystać w nieco niżej położonym Domu Śląskim.

Jak już się wdrapiecie, będziecie zachwyceni. Widoki przepiękne, które uświadamiają piękno, wielkość, ale także to, jak niebezpiecznie może być w górach. Siła gór, kruchość człowieka.

Mieliśmy piękną pogodę na podejściu. Burze w górach zwykle są popołudniami, więc wędrówkę na szczyt warto rozpocząć z samego rana, mając odpowiednią rezerwę czasu na odpoczynek i spokojne podejście. Gdy już dotarliśmy na szczyt zaczęło się chmurzyć i w czasie zejścia, już w lesie przed samym Karpaczem złapała nas ulewa. Na szczęcie gęsty las trochę osłabił jej siłę.

Pamiętajcie, aby przed wyjściem w góry sprawdzić aktualną pogodę. Serwisów nie brakuje. Warto też podejrzeć widoki z kamerek zainstalowanych na szczycie Śnieżki i w jej okolicach, aby zobaczyć jak wygląda sytuacja na szlakach i szczycie. Linki poniżej:

Kamery w Karpaczu widok z równi pod Śnieżką (infoo.net)

Karpacz: Wyciąg na Śnieżkę – widok z kamery

Na stronie Karkonoskiego Parku Narodowego (Karkonoski Park Narodowy (kpnmab.pl)) trzeba także sprawdzić, czy któryś ze szlaków nie jest przypadkiem zamknięty. Wiem, wiem, dużo tych „ale” przed wędrówką, ale jest to konieczne, jeśli chcemy bezpiecznie dotrzeć na szczyt i z powrotem.

Co można powiedzieć podsumowując?

Góry wynagrodzą wam wszelkie niezadowolenie związane z przyziemnymi sprawami przeciętnego turysty. To dla Karkonoszy przyjeżdża się do Karpacza czy Szklarskiej Poręby. Piękne lasy, niesamowite widoki, czyste powietrze, przyroda … i nie trzeba dodawać nic więcej. Zdjęcia nie oddają tego uczucia. Byliśmy tam zaledwie dwa pełne dni, więc niewiele skorzystaliśmy. Z pewnością tam wrócimy, żeby powędrować innymi szlakami, a potem podzielić się wrażeniami.

 

Copyright © wszystkie zdjęcia są naszego autorstwa i pochodzą z naszego prywatnego archiwum